środa, 30 października 2013

Chapter Four



Drzwi się otworzyły, a w nich stanęła uśmiechnięta  Jazmyn
-Chodź
-Wolę nie ryzykować- podrapała się po głowie.
-Nie masz czym, chodź- pociągnęła mnie gdzieś. Weszłyśmy do pokoju, który musiał należeć do niej. Mogłam to wywnioskować po różowo- białych ścianach. Podeszła do szafy i wyciągnęła szare spodnie z dresu i białą koszulkę. – Idź się wykąpać- pokazała na drzwi w pokoju. Weszłam do łazienki i w bardzo szybkim tempie się umyłam, a następnie ubrałam w rzeczy, które mi dała.
-Dzięki- wymamrotałam, gdy ponownie znalazłam się w jej pokoju.
-Nie ma za co. Jesteś głodna?-spytała wyraźnie zmartwiona
-Jak cholera- przyznałam
-No to na co czekamy?- wzruszyłam ramionami. Zeszłam niepewnie za nią na dół i jak mnie mam dziewczyna skierowała się do kuchni. Wyciągnęła z lodówki kawałek pizzy i podała mi go.
-Dzięki- wzięłam go od niej i z prędkością światła zjadłam.
-O kogo my tu mamy, ale laleczka- odwróciłam się, a moje oczy napotkały wysokiego i dobrze zbudowanego blondyna o ciemnych oczach. Podszedł do mnie i stanął naprzeciwko. Przełknęłam głośno ślinę i przykucnęłam chowając głowę między kolanami i przykrywając ją rękami.
-Mike, czemu ją tak straszysz? -westchnęła Jazmyn.
-Nie chciałem przestraszyć, ale widzę, że poznała już Justina- zaśmiał się.
-Won stąd- rozkazała, a on wyszedł.- Już dobrze- pogładziła mnie po plecach. Ostrożnie wstałam i rozejrzałam się po pomieszczeniu. – Poszedł- westchnęła i złapała mnie za rękę ciągnąc ponownie po schodach na górę. Weszłyśmy do jej pokoju i usiadłyśmy na łóżku.
-Czemu tu jestem?-spytałam po chwili ciszy
-Też się nad tym zastanawiam- przyznała- Mój brat potrzebuje czyjejś miłości, ale nie dopuszcza do siebie tej myśli. Zgrywa twardziela, ale tak naprawdę cierpi po śmierci…- tu się zatrzymała, zakrywając usta ręką- Nie powinnam tego mówić
-Jeżeli chcesz, wyrzuć to z siebie, jestem dość dobrym słuchaczem- wzruszyłam ramionami.
-Ehh… 3 lata temu zginęli nasi rodzice. Justin przeżył to najbardziej. Od tego czasu każdy zgrywa takiego nieugiętego, ale wciąż cierpimy- spuściła głowę i zauważyłam , że wypłynęła łza.
-Wiem jak to jest- westchnęłam- Gdy miałam 14 lat mój tata umarł na raka płuc.
-A mama?
-Nigdy jej nie poznałam. Tata mi opowiadał, że zaraz po urodzeniu mnie chciała oddać mnie do adopcji, ale on się nie zgodził i wychował mnie sam
-To w czymś jesteśmy podobni-zaśmiała się przez łzy, których wcześniej nie zauważyłam.
-Może to dziwnie zabrzmi, ale znam cię jeden dzień i już traktuję jak przyjaciółkę
-Cieszę się. Opowiedz mi coś o sobie
-Cóż, moje imię już znasz- zaśmiałam się- Moje nazwisko to Cambel, mam ciut ponad 19 lat, gram w piłkę nożna, mam starszego brata i młodszą siostrę.
-Muszę ich kiedyś poznać- wyszczerzyła się
-Tak, na pewno, by cię polubili.
-Oni wszyscy są tacy przerażający?-spytałam
-Jeżeli ich poznasz, to nie , tylko Scott jest szurnięty i na niego uważaj.
-Zapamiętam- zaśmiałyśmy się.
-Jak to się stało, że oni na ciebie trafili?-spytała wyraźnie ciekawa
-Jak już ci mówiłam, wracałam z treningu i drogą powrotną ich spotkałam. Zastanawiam się, czy gdybym nie uciekała, czy wpakowałabym się w takie coś
-Nie odpowiem ci na to pytanie- przyznała, a ja strzeliłam tzw. <face palma>.
-Gdzie ty byłaś całe moje życie?-spytałam uśmiechając się
-Mogłabym powiedzieć to samo. –zaśmiałyśmy się.
-Jestem zmęczona- skrzywiłam się.
-To idź się położyć droga wolna
-Dzięki, do jutra- pomachałam jej i wyszłam. Od razu weszłam do pokoju Justina. Runęłam na łóżko i przykryłam się szczelnie kołdrą, która pachniała tymi samymi perfumami co on. Na marginesie, były zajebiste! Pomijając to, że był takim skurwysynem, to mogła bym z nim poflirtować.
Zacisnęłam mocno oczy, odganiając od siebie przemyślenia o tym dupku i przewróciłam się na drugi bok. Wtuliłam się w jego poduszkę, a sama nie wiem po co… I tak go nienawidziłam, a chciałam być bliżej? Może sprawia to ta chęć dowiedzenia się o nim czegoś więcej? Może sprawiła to ta historia, opowiedziana przez Jazmyn. Nie wiem, ale wiem, że miałam o nim nie myśleć. Mocniej wtulając się w jego pościel zatopiłam się w wyczekiwanym śnie .
*************************************************************
Ta da! Oto jest rozdział czwarty. Miałam go dodać w sobotę, ale postanowiłam zrobić małą niespodziankę, z okazji 100 wyświetleń bloga ^^. Dziękuję wam za to ;* A co do rozdziału, mało tam Justina, ale jest dużo Jazmyn. Jak myślicie, dodać zakładkę z bohaterami? Czy nie trzeba?

poniedziałek, 28 października 2013

Chapter Three



Usłyszałam dźwięk otwierających się, a następnie zamykających drzwi .Siedziałam plecami do nich, więc nie widziałam kto wszedł do środka. Poczułam jak łóżko się ugina i ktoś siada obok mnie
-Cześć- usłyszałam kobiecy głos. Odwróciłam głowę i moje oczy napotkały piękną brunetkę o ciemnych oczach.
-Cześć- odpowiedziałam jej cicho. Bałam się, że powiem coś nie tak i dostanie mi się…
-Jestem Jazmyn i nie musisz się mnie bać… Nie jestem jak oni- przyznała, a ja na nią spojrzałam ze łzami w oczach.
-Miło mi, Noemi- podałam jej niepewnie rękę.
-On ci to zrobił?-spytała patrząc na bandaż. Przełknęłam głośno ślinę i odwróciłam głowę.
-Nie ważne- w końcu wydusiłam.
-Ważne!-krzyknęła. – On nie jest niewiadomi kim, by mógł robić krzywdę niewinnym ludziom
-Kim jest ta dziewczyna?-spytałam, zmieniając temat
-Jaka?-spytała zdziwiona.
-Ta brunetka- mówiłam powstrzymując łzy.
-Aaaa, to Bella- uśmiechnęła się przyjaźnie, lecz tego nie odwzajemniłam, byłam zbyt zmęczona świadomością.- Chodź, zmienię ci bandaż- pociągnęła mnie za rękę w stronę drzwi. Otworzyła je, a w nich ukazał się brązowooki
-Puść ją- wysyczał przez zaciśnięte zęby. Spuściłam głowę i spojrzałam na swoje bose stopy.
-Ogarnij się człowieku- krzyknęła na niego. Poczułam najpierw szarpnięcie, a później mocy uścisk na wysokości łokcia. Otworzyłam usta, wydając z siebie jęk niezadowolenia- Czy ty tego nie widzisz, że ją krzywdzisz?! Przypomnij sobie co mówiłeś po śmierci mamy- można było usłyszeć, że dziewczyna mówi przez łzy. – Jesteś psychicznie chory. Nienawidzę cię Justin- krzyknęła. Chłopak, a raczej Justin wepchnął mnie do pokoju i wszedł do niego zaraz za mną. Mój oddech znacznie przyśpieszył, gdy chłopak z zaczął się do mnie zbliżać.
-Zostaw mnie- zacisnęłam mocno oczy, by powstrzymać zbierające się łzy. Owszem, byłam słaba, aż za bardzo.
-Idź spać, już- warknął. Wczołgałam się na łóżko i położyłam, zamykając oczy. Nie miałam zamiaru spać, bo i tak mi nie chciało, więc tylko udawałam.
Minuty leciały, a ja dalej leżałam na tym łóżku z zamkniętymi oczami. Łóżka się ugięło i ktoś położył się obok. Silne męskie ramię objęło mnie w tali i wolnym ruchem przyciągnęło do siebie. Gdy poczułam ciepłe wargi chłopaka na moim ramieniu dostałam gęsiej skórki. Dziwne uczucie. Udałam, że mi nie wygodnie i przewróciłam się na drugi bok. Chłopakowi nawet nie śniło się wziąć ręki z mojego ciała.
                                                                    Justin *
Nie wiem co to było, ale ta dziewczyna mnie interesowała. Zdawałem sobie sprawę, że jestem dla niej chujem, ale tylko tak mogłem uodpornić ją na cały ból jaki jeszcze dozna. Dziewczyna przewróciła się na drugi bok, a ja mogłem podziwiać jej piękną twarz. Bez żadnej skazy, taka niewinna. Zbliżyłem się do jej czoła i złożyłem na nim pocałunek, na co jej ciało zareagowało dreszczem. Westchnąłem ciężko.
-Wiem, że nie śpisz- oznajmiłem poirytowany. Oczy dziewczyny niepewnie się otworzyły  i spojrzała na mnie ze strachem.
-Przepraszam-wyszeptała.
-Jest okay- ponownie westchnąłem. Czułem się dziwnie w tej pozycji, więc zerwałem się z łóżka i usiadłem na jego skraju. Przeczesałem palcami włosy i spojrzałem ponownie na dziewczynę. Ilustrowała mnie wzrokiem pełnym przerażenia, na co się skrzywiłem. Wstałem, a następnie wyszedłem z pokoju, zostawiając ją samą.
-Zrób z nią co chcesz- rzuciłem w kierunku Jazmyn.
-A co przejrzałeś na oczy?-spytała widać zirytowana.
-Znów zaczynasz?
-Nie odpuszczę, bo nie dam ci jej krzywdzić!- uniosła się
-Jakoś innym nie zwracasz na to uwagi-odpowiedziałem z urazą
-Bo oni nie są moimi braćmi- wysyczała.
- Jazmyn, przestań- przytuliłem ją do siebie.
-Justin, ty nie możesz całe życie być sam, musisz otworzyć się na miłość- przyznała, głośno wzdychając
-Kocham ciebie siostrzyczko- pocałowałem czubek jej głowy.
-Nie chodzi mi o mnie, bo to wiem, tylko o prawdziwą miłość.
-Nie potrzebuję jej- przyznałem od razu
-Potrzebujesz, ale nie chcesz się na nią otworzyć. Spróbuj na kogoś popatrzeć na potencjalną osobę do kochania.
-Kocham cię siostrzyczko- wypowiedziałem w jej włosy
-Ja ciebie też- przyznała i oderwała się ode mnie.
-Gdzie idziesz?-zapytałem zdziwiony
-Do Noemi
-A jaśniej?-kim do cholery ona była?
-Dziewczyny, którą przetrzymujesz- tu trafiła w mój czuły punkt, ja jej nie przetrzymywałem
-Ja jej nie przetrzymuję
-Nie wcale- odpowiedziała ironicznie- Nie rozśmieszaj mnie.- usłyszałem dźwięk zatrzaskujących się drzwi. Potrząsnąłem głową i poszedłem do kuchni, skąd wziąłem kluczyki z mojego czarnego Land Rovera . Wyszedłem na zewnątrz trzaskając drzwiami i wsiadłem do auta. Wyjechałem na ulicę i skierowałem się do …. Nie wiem sam. Jadąc tak zauważyłem znaną mi już blondynkę z wielkim biustem i długimi nogami. Zatrzymałem się obok niej i otworzyłem szybkę
-Justin- pisnęła szczęśliwa. I tak wiem, że zależy jej na kasie.
-Wskakujesz?-spytałem, a na mojej twarzy znów pojawił się uśmiech.
-A jak- otworzyłam drzwi i weszła do środka. Mój wzrok od razu powędrował na jej biust, który był odkryty, przez niezbyt dużo zakrywającą bluzkę. Szybko nacisnąłem pedał gazu i jechałem ze 100km/h na liczniku, dopóki nie zatrzymałem się przed hotelem…
*************************************************
Oto rozdział trzeci ... Mam nadzieję, że chociaż troszkę wam przypadnie do gustu... Prosze o komentarze, co o nim sądzicie. Następny pojawi się w piątek, max do niedzieli ;* Przepraszam za wszelkie błędy. Wiem, że na razie w zasadzie nic się nie dzieje, ale zmieni się to.

piątek, 25 października 2013

Chapter Two



Otworzyłam powieki, które zdały się ważyć całe tony. Jeżeli mam być szczera, myślałam, że już umarłam. Chciałam się podnieść, ale przeszkodziły mi dwie rzeczy. Pierwsza to był niewyobrażalny ból głowy i ręki, a drugi to coś położonego na moim brzuchu. Przekręciłam ostrożnie głowę w lewo i prawie dostałam zawału widząc tego szaleńca tak blisko mnie. Do moich oczu momentalnie zebrały się łzy, lecz nie chciałam pozwolić im wypłynąć. Chłopak poruszył się i wymamrotał coś niezrozumiałego pod nosem. To niemożliwe, że w czasie snu wygląda tak niewinnie, a później zachowuje się jak wcielenie diabła. Poczułam szarpnięcie i brązowooki przysunął mnie o wiele bliżej siebie. Na karku czułem jego oddech, a plecach jak jego klatka piersiowa spokojnie się unosi. Nagle ktoś wpadł do pokoju, a chłopak obok mnie tak się wystraszył, że zrzucił mnie z łóżka z hukiem. Oboje spojrzeli się w moją stronę, a ja wstałam na równe nogi, chwiejąc się i trzymając za głowę, która chciała mi wybuchnąć.
-Mamy problem, policja tu jest i chcą z tobą rozmawiać- podrapał się po karku
-Kurwa- mruknął pod nosem. Szybko wstał z łóżka i założył jeansy z niskim krokiem i czarną koszulkę. Spojrzał na mnie dokładniej i zmarszczył czoło. Spojrzałam na koszulkę i zobaczyłam, że jej przód jest cały we krwi.- Zayn, daj jej jakąś koszulkę- rzucił i wyszedł z pokoju. Spojrzałam na chłopaka z kruczo-czarnymi włosami i ciemnobrązowymi oczami. Podszedł do szafki, wyciągnął z niej koszulkę koloru czarnego i rzucił nią we mnie, a następnie wyszedł. Niepewnie ściągnęłam brudne ubrania i założyłam nowe. Dopiero wtedy zauważyłam, że moja ręka była cała obwinięta dużą ilością bandaży, które już przeciekły. Skrzywiłam się na same wspomnienia i usiadłam w kącie podciągając kolana do klatki piersiowej. Podniosłam się ożywiona, gdy zdałam sobie sprawę, że dzisiaj mecz. Spojrzałam na zegar na ścianie i otworzyłam oczy, zdając sobie sprawę, że zaczyna się za dwie godziny. Rozejrzałam się po pokoju, szukając jakiś swoich rzeczy, ale pustka. Zrozpaczona usiadłam na łóżku i schowałam twarz w dłoniach. Nagle drzwi się otworzyły, a ja poskoczyłam przerażona. Do środka wbiegli policjanci.
-O wiedzę Bieber, że zamiast narkotyków znaleźliśmy jakąś dziewczynę. Czy on cię porwał?- spytał jeden. Już chciałam odpowiedzieć, że tak i, żeby mnie zabrali stąd, ale spojrzałam się na brązowookiego, a on pokiwał głową na nie i pokazał poziomom linię na wysokości gardła.
-Nie, skąd- powiedziałam drżącym głosem.
-Na pewno?-spytał się dociec, a ja coraz bardziej się łamałam. Brązowooki podszedł do mnie i mocno objął w pasie, tuląc do siebie i całując w policzek.
-Już wam odpowiedziała, teraz idźcie, bo mam lepsze rzeczy do roboty- powiedział, widać zirytowany całą sytuacją. Wyszli z pokoju zamykając go, a on odsunął się ode mnie.- Masz kurwa szczęście suko- popchnął mnie, a ja upadłam na ziemię, mocno obijając sobie tyłek. Przełknęłam głośno ślinę i uparcie się w niego wpatrywałam. Chłopak wyszedł z pokoju, głośno trzaskając drzwiami. Nerwy mi puściły i rozpłakałam się. Miałam serdecznie dość tego chuja…
***********************************************
Taki jakiś krótki ;/. Obiecuje, że w rozdział trzeci dodam najpóźniej we wtorek.  Proszę o komentarze, jeżeli ktoś tu zagląda i w miarę możliwości i polecenie bloga. Będę wdzięczna na prawdę. Pozdrawiam ;D

poniedziałek, 21 października 2013

Chapter One



Otworzyłam gwałtownie oczy, lecz tego pożałowałam. Bardzo jasne światło wywołał u  mnie większy ból głowy, który miałam. Jęknęłam niezadowolona i ponownie zaczęłam otwierać oczy. Gdy wreszcie mogłam normalnie patrzeć ogarnęło mnie zdezorientowanie.
-Co do chuja…- wymamrotałam pod nosem. Drzwi się otworzyły, a do środka weszła dziewczyna, mniej więcej w moim wieku ubrana w skąpą koszulkę .
-Dobrze, że się obudziłaś – powiedziała cicho. Pojrzałam dokładniej na jej ciało i dopiero wtedy dostrzegłam, że jest całe posiniaczone i poobijane.
-Co ci…- nie dokończyłam, ponieważ do pomieszczenia wszedł ciemny mężczyzna, też nie za stary…
-Czemu nic nie mówisz, że się obudziła- chwycił nadgarstki dziewczyny i mogłam wręcz poczuć jak mocno je ściska i robi jej krzywdę.
-Przepraszam- wymamrotała pod nosem powstrzymując łzy.
-Idź powiedz to Justinowi- mrugnął do niej obleśnie i odwrócił się w moją stronę, a następnie zaczął się zbliżać. Otworzyłam szeroko oczy i przesunęłam się do tyłu. Niestety natrafiłam na ścianę. Podciągnęłam kolana do klatki piersiowej i mocno je objęłam rękami.
-Jesteś taka bezbronna, mógłbym wszystko z tobą zrobić- perfidnie się zaśmiał i zrobił jeszcze kilka kroków, tym samym stając tuż przede mną. Zacisnął pięści na moim swetrze i podciągnął mnie do góry, wręcz unosząc do góry. Przycisnął mnie do ściany i naparł swoim ciałem na moje. Przysunął swoja twarz makabrycznie blisko mojej, co przyprawiło mnie o wymioty. Mogłam wyczuć alkohol mieszający się z zapachem papierosów. Przełknęłam głośno ślinę, zdając sobie, że jestem za przeproszeniem w całkowitym gównie.
-Jesteś taka piękna. Szkoda, że jesteś Biebera.- wypuścił powietrze wprost na moją twarz, a ja myślałam, że zwymiotuję na niego.-  Wyruchałbym cię tak, że nie usiadła byś na tyłku przez co najmniej tydzień
-Zostaw na później swoje bujne fantazje i odsuń się od niej- usłyszałam głęboki męski głos, który był jak muzyka dla moich uszu. Mężczyzna jak na komendę odsunął się ode mnie, a ja dopiero wtedy mogłam złapać porządnie powietrze w płuca. Mężczyzna, którego nazwałam sobie pieprzonym, niewyżytym chujem wyszedł i zamknął za sobą drzwi. Spojrzałam na chłopaka, który został ze mną w pokoju i dopiero wtedy zauważyłam, że jest nieziemsko przystojny. Jego jasnobrązowe włosy postawione były starannie na żelu, ale i tak były w nieładzie. Odcień oczu mienił się z miodu, aż po zieleń, co całkowicie zwaliło mnie z nóg. Usta były pełne w odcieniu ciemnego różu, wprost stworzone do całowania. Spojrzałam na jego tors, który był nieźle umięśniony. Wywnioskowałam to po opinającej go śnieżno-białej koszulce. Jednym słowem był to ideał mężczyzny.
-Co się tak gapisz, wyraziłem na to zgodę- prychnął gniewnie. Westchnęłam głośno i popatrzyłam na swoje vansy. Kątem oka mogłam zauważyć, że chłopak zbliża się do mnie. Położył swoje duże ręce na moich biodrach, a ja w odpowiedzi wzdrygnęłam przerażona.
-Jesteś taka piękna- zaczął. Gdzieś już to słyszałam… Wsunął swoje ręce pod mój sweter, a ja wręcz zesztywniałam. Wolnym ruchem ściągnął mi go przez głowę. Nie mam pojęcia jak mogłam mu na to pozwolić. Następnie uniósł skrawek mojej bokserki. Pewnym ruchem wyszarpnęłam swoja koszulkę z jego rąk i odeszłam kilka kroków od niego.
-Nie życzę sobie tego –ponownie mnie do siebie przyciągnął i powrócił do tej samej czynności
-Ja także- syknęłam. Zaśmiał się kpiąco, ale nie raczył się nawet ruszyć.- Nie jestem twoją własnością, byś mnie traktował jak tanią dziwkę- zmrużyłam oczy, starając brzmieć poważnie, ale w środku chciałam się rozkleić.
-Właśnie, że jesteś. Odkąd tu jesteś bez pozwolenia nie opuścisz tego miejsca.- przysunął swój twarz blisko mojej. Jego oddech w porównaniu do tego poprzedniego pachniał przyjemnie miętą.
-Zostaw mnie- starałam się go od siebie odepchnąć, ale trzymał mnie tak mocno, że pewnie  jutro będą tam siniaki.
-W żadnym wypadku- usłyszałam tylko rozdzierający się materiał. Dopiero wtedy zdałam sobie sprawę, że moja koszulka leżała na podłodze w dwóch częściach. Moje ciało zesztywniało i odmówiła jakiegokolwiek sprzeciwu. Wolnym ruchem odpiął guzik moich spodni, a następnie zamek. Ściągnął je, dotykając mnie aż nadmiar tego. Stałam przed nim w samej bieliźnie. Popatrzył na mnie kilka razy z dołu do góry i z góry do dołu. Chwile później zdjął swoją koszulkę i podał mi ją. Byłam zdziwiona i przerażona, lecz drżącymi rękami wzięłam ją
-Ubierz to- powiedział obojętnie. Zrobiłam co mi kazał i założyłam ją na swoje ciało. Czułam się całkowicie poniżona. Jestem dość niska, więc koszulka sięgała mi do połowy ud. Spojrzałam na niego poirytowana, ale on nawet nie raczył się tym przejąć. Chwycił mocno moją dłoń i pociągnął w stronę drzwi. Miałam ochotę walnąć mu w policzek, z powodu tego, jak mnie traktuje. Chuj…
Korytarz był jasny, w kolorze delikatnej żółci. Znajdowało się tam pięć drzwi, a my weszliśmy do tych ostatnich.
Pokój był wprost cudowny! Bordo świetnie współgrało z beżem, tak jak ciemne meble i panele. Rozejrzałam dokładniej, będąc pod wrażeniem. Chłopak przerwał moje zachwycanie się i rzucił na łóżko. Otworzyłam szeroko oczy, obawiając się jego zamiarów. Wyciągnął coś z szafki i usiadł obok mnie. Wystawił swoją dłoń, na znak, bym mu podała swoją. Drżącym ruchem zrobiłam to o co mnie prosił, a on bez żadnego ostrzeżenia, czy wyrzutów sumienia wbił mi nóż w rękę. Krzyknęłam bardzo głośno, dając znać, że bardzo mnie boli to co robi. Ale on zaśmiał się i przeciągnął go w prawo, robiąc jeszcze większą ranę. Moje oczy zaczęły piec, a zaraz po tym wypłynęły z nich. Zaczęłam się szarpać, ale to nic nie dało, ponieważ jego uścisk był bardzo mocny. Ostatecznie kopnęłam go w krocze, a on puścił narzędzie, które wyciągnęłam z ręki i upuściłam na ziemię z charakterystycznym dźwiękiem. Podbiegłam do drzwi i chciałam je otworzyć, ale były zamknięte. Zaczęłam mini trzaskać, ale to także nic nie dało. Dwie duże ręce oplotły mnie w pasie, a następnie w brutalny sposób odciągnęły od drogi ucieczki. Rzucił mną o ziemię, a ja od razu pobiegłam do kąta i tam się skuliłam, głośno płacząc. Krew z ręki przemoczyła koszulkę i kapała kroplami na ziemię. Jeżeli miałabym opisać ból od 1 do 10 było by to 20, bo nie mogłam tego wytrzymać. Podszedł do mnie i chwycił za moje długie włosy, a następnie podniósł do góry, wywołując u mnie kolejna falę płaczu. Z sekundy na sekundę moje powieki stawały się coraz cięższe, aż całkowicie się zamknęły…
*******************************************************
No to mamy pierwszy rozdział ;D. Jak się podoba? Rozdział drugi możliwe, że pojawi się niedzielę, albo i szybciej, to zależy od tego, czy będzie jakiś komentarz. Dziękuję ci Natalko ;*. Dedykuję ten rozdział właśnie Tobie

sobota, 19 października 2013

Prologue


Usłyszałam gwizdek, oznaczający koniec meczu. Padłam całkiem zmęczona na sztuczną trawę, nierówno dysząc.
-Dobra robota dziewczyny, dobry mecz, jeżeli zagracie tak jutro będę szczęśliwa. Ostrzegam was macie się nie spóźnić. Żegnam- krzyknęła nasza trenerka. Zaśmiałyśmy się wszystkie i każda mruknęła coś pod nosem. W moim przypadku było to” Wredna suka”. Nie lubiłam jej, bo była strasznie wymagająca i nie miała za grosz wyrozumiałości. Wstałam i poszłam do szatni, także się przebrać. Gdy weszłam do szatni wszystkie dziewczyny były już prawie ubrane, tylko ja oczywiście musiałam być ostania. Zmieniłam struj na swoje jasne dżinsy, białą bokserkę, fioletowy sweterek i szare Vansy. Spakowałam przepocone ubrania do swojej przestronnej torebki i mozolnym krokiem poszłam do łazienki. Stanęłam przed lustrem, a następnie przeczesałam palcami swoje włosy i nałożyłam podkład na twarz. Spojrzałam na swoja komórkę i doznałam szoku, gdy zobaczyłam, że jest już 22. Szybko porwałam swoją torbę i wyszłam z budynku. Do domu miałam jakiś kilometr, więc przyspieszyłam. Nie czułam się swojo idąc o takiej porze sama przez taką ulicę jak ta. To właśnie tu zdarzyło się najwięcej wypadków i zbrodni. Naciągnęłam mocniej rękawy wełnianego swetra czując chłodny wiatr na swojej skórze. Żołądek poskoczył mi do gardła, gdy usłyszałam za sobą wyraźne męskie głosy. Serce biło mi jak oszalałe. Gdy usłyszałam je o wiele wyraźniej moje nogi same rzuciły mnie w ucieczkę. Nie mam pojęcia skąd wzięłam jeszcze siłę, by biegnąć tak szybko. Niestety to nic nie dało, bo chwilę później zostałam powalona na ziemię. W tym momencie dosłownie przeleciało mi całe życie przed oczami. Zacisnęłam powieki powstrzymując łzy, przed wypłynięciem. Poczułam mocne trzask w głowę, a następnie straciłam przytomność