sobota, 30 listopada 2013

Chapter eleven



Leżałam na łóżku, na klatce piersiowej Justina, słuchając jego bicie serca. W pokoju było zupełnie cicho, było słychać tylko nasze oddechy. Słysząc kroki na korytarzu poruszyłam się niespokojnie.  Justin mocniej objął moje ciało, mamrocząc coś niezrozumiałego pod nosem. Uśmiechnęłam się pod nosem. Ciszę przerwał huk szybko otwierających się drzwi. Podskoczyłam przerażona, a  Justin zaśmiał się.
-Oooo tu jesteś szukałem cię- zaśmiał się Mike, o ile dobrze pamiętam jego imię
-Co jest tak ważne?-westchnął, podnosząc się do pozycji siedzącej, tym samym zmuszając do podniesienia się.  Zrobiłam to z niechęcią i ponownie położyłam się na łóżko.
-Wybieramy się do klubu- zaśmiał się.
-Co w związku z tym?-spytał Jus.
-Idziesz z nami Biebs
-Scott też idzie?-spytał po chwili
-Nie, zostaje- przyznał blondyn
-W takim razie Noemi idzie z nami- w jednej sekundzie podniosłam się i spojrzałam na niego zaszokowana.
-Co?-powiedzieliśmy w tym samym momencie z Mike’iem.
-Tak, idziesz z nami- zaśmiał się- Idź do Jazmyn po jakieś ciuchy- wzruszył ramionami. Mały uśmiech wkradł się na moją twarz. Wstałam szybko z łóżka i poszłam do pokoju Jazmyn.
-Hej- rzuciłam. Dziewczyna spojrzała na mnie, unosząc wzrok ze swojej książki
-Cześć- uśmiechnęła się
-Pożyczyłabyś mi jakieś ciuchy?-spytałam, opierając się o futrynę
-Po co?-zdziwiła się
-Idę z chłopakami do klubu-zaśmiałam się
-Wow- zdziwiła się ponownie- Jestem mile zaskoczona- przyznała wstając z łóżka i podchodząc do szafy. Dość długo w niej grzebała, wyrzucając do chwilę jakieś rzecz. – Masz- krzyknęła rzucając we mnie spódnicą w panterkę. Złapałam ubrania, a następnie dokładnie mu się przyjrzałam. – Oooo to będzie do tego idealne- powiedziała do siebie, a następnie rzuciła we mnie czarnym topem na grubych ramiączkach. Westchnęła siadając na łóżku, przyglądając się jej niezdecydowaniu.- Ubierz to, co ci dałam- powiedziała nawet na mnie nie patrząc. Zrzuciłam koszulkę Justina i szybko założyłam tą co mi dała, a następnie spódnicę. Spojrzałam do lustra na szafie i mogłam powiedzieć, że rzeczy leżały na mnie idealnie.
-Dzięki- powiedziałam cicho
-Spoko- odpowiedziała- To będzie idealne- wymamrotała. Chwilę później rzuciła we mnie skórzaną kurtką, którą także założyłam.- Perfekt- przyznała- Czekaj- uśmiechnęła się i zniknęła w łazience. Zaraz po tym wyszła z kosmetyczką w ręce. Na twarz nałożyła mi lekki podkład, na powieki czarny cień, a rzęsy pomalowała tuszem
-I jak?-spytałam
-Jesteś piękna- przyznała, uśmiechając się
-Dziękuję- odpowiedziałam jej
-Jeszcze to- powiedziała mi, wręczając czarne szpilki na dużym obcasie.
-Jeszcze raz dzięki- przytuliłam ją.
-Spoko. O kurna, spóźnię się
-Gdzie?-spytałam ciekawa
-Idę do koleżanki na noc- uśmiechnęła, zabierając czarną torbę i kurtkę. Wyszłyśmy razem z pokoju i zeszłyśmy na dół, gdzie juz wszyscy byli. Pierwszą rzeczą, gdy mnie zobaczyli było otwarcie buzi. Zaśmiałam się i podeszła do Justina. Wszyscy posłali mu spojrzenia i wyszliśmy z domu, zamykając go. Usiadłam w tyle, a obok mnie Zayn. Droga do klubu zajęła nam jakieś 30 min, podczas której gadali tylko chłopcy. Justin zaparkował na parkingu na tyłach budynku. Wyszliśmy z auta, a do moich uszu już dobiegła głośna muzyka
-Justin?
-Tak?-spytał mnie
-Ja nie wejdę tam…
****************************************
Witajcie!. Po pierwsze chciałabym przeprosić was za opóźnienie w rozdziale. Miałam dodać go dobre 2 godziny temu, ale dopiero teraz znalazłam trochę czasu.... Komentujcie jak mi wyszedł, bo to dla mnie BARDZO WAŻNE!! Do usłyszenia ;*

niedziela, 24 listopada 2013

Chapter ten



Obudziłam się w ramionach Justina, który jeszcze spał. Uśmiechnęłam się pod nosem widząc jego niewinny wyraz twarzy. Podniosłam jego rękę z mojego brzucha i wstałam z łóżka. Na palcach przeszłam przez pokój i wyszłam z niego. Od razu skierowałam się do łazienki, która na szczęście była wolna. Zdjęłam z siebie ubrania i weszłam do kabiny, a następnie odkręciłam  gorącą wodę. Moje ciało od razu wygięło się pod wpływem przyjemności, jaką dała mi woda. Nalałam trochę żelu pod prysznic na gąbkę i umyłam starannie całe ciało, a następnie także włosy. Zakręciłam wodę i wyszłam z pod prysznica, gdy usłyszałam pukanie. Owinęłam ciało i włosy ręcznikiem, a następnie wyszłam.
-Wstałem dzisiaj w złym humorze, ale ty kochanie mi go poprawiasz- powiedział obrzydliwym głosem Scott i zjechał mnie wzrokiem
-Odejdź zła bestio- rzuciłam oschle
-W bestię zamieniam się w łóżku- powiedział kładąc swoje ręce na mojej talii
-Puść mnie psychopato- powiedziałam z odrazą w głosie, strzepując jego oślizgłe ręce.
-Wiem, że tego chcesz-Powiedział tuż nad moim uchem, ignorując moje sprzeciwy i szarpania się
-Wiesz czego chcę?-spytałam odpychając go z całej siły, co i tak niewiele dało.- Żebyś mnie w końcu zostawił debilu-wrzasnęłam naburmuszona.
-Wiesz, że prędzej czy później będę cię miał, nie koniecznie po dobroci-zaśmiał się perfidnie.
-Jesteś obrzydliwym chujem- wysyczałam przez zaciśnięte zęby
-Wiem i dobrze mi z tym- zaśmiał się. Skrzywiłam się na dźwięk jego obrzydliwego głosu. Wywróciłam oczami i chciałam go wyminąć, lecz on chwycił mnie za rękę, na siłę przyciągając do siebie- Nie skończyłem z tobą
-Kurwa puść mnie- zaczęłam się szarpać.
-Wiesz, że ze mną nie wygrasz
-Zacznę krzyczeć- ostrzegłam go.
-Wydzieraj się ile chcesz kochanie
-Aaaaaaaa!!- pisnęłam ile tylko mogłam.
-Zamknij się mała dziwko- wysyczał przez zęby i rzucił mną o najbliższą ścianę. Jęknęłam z bólu i zsunęłam się  na ziemię. Na szczęście z pokoju wyleciał Justin.
-Scott, gadaliśmy o tym, nie zbliżaj się do niej
-A co ty jej rycerz na białym koniu- zadrwił z niego.
-Scott, ty wiesz, że  ze mną lepiej nie zadzierać
-Bzdura. Tak możesz sobie powiedzieć amatorom, nie mi
-Przesadziłeś!- krzyknął i nim się obejrzałam Justin podszedł do Scotta i uderzył go z pięści w nos. Z nosa mężczyzny od razu popłynęła krew, którą od razu wytarł. Następnie wymierzył cios w jego brzuch, a gdy się skrzywił ten z kolana uderzył go po raz kolejny w nos. Scott padł na ziemię trzymając się za brzuch, co Justin wykorzystał i zaczął go kopać. Skuliłam się w kącie korytarza i z przerażeniem wpatrywałam w całą sytuację. Dopiero po chwili zdałam sobie sprawę, że muszę coś wymyślić. Wstałam i niepewnie podeszłam do Justina, chwytając go za przed ramię.
-Chodź- powiedziałam cicho
-Puść mnie!- wrzasnął, co wywołało u mnie skręt żołądka.
-Nie, chodź- powiedziałam stanowczo, przynajmniej starałam się tak brzmieć, bo w środku trzęsłam się jak galaretka.
-Kurwa masz szczęście pierdzielony kutasie- krzyknął w stronę Scotta i chwytając mnie za rękę wszedł do pokoju, zatrzaskując za sobą drzwi.- Nic ci nie jest?-spytał, a jego klatka piersiowa unosiła się nie równo i szybko . Podeszłam do niego i mocno wtuliłam.
-Tak, dzięki tobie. Dziękuję- wymamrotałam. Justin także objął mnie ramionami, mocniej tuląc do swojego ciała…
*******************************************
Mała niespodzianka dla was ^^. Jak się podoba rozdział? Miałam go dopiero dodać, właściwie napisać w piątek, ale obejrzałam "Never Say Never" i miałam wenę. Boże, jak ja kocham ten film ♥♥♥♥♥ KOMENTUJCIE!!!

piątek, 22 listopada 2013

Chapter nine



Brunet siedział na ziemi opierając się o łóżko. Twarz miał schowaną w dłoniach i niespokojnie ruszał stopami. Niepewnie podeszłam do niego. Byłam pewna, że mnie nie słyszy, lecz się pomyliłam
-Odejdź- rzucił oschle.
-Właśnie dlatego tego nie zrobię- powiedziałam, starając się brzmieć pewnie siebie, ale tak na prawdę chciałam stamtąd uciec.
-Jeżeli wiesz co dla ciebie dobre- to radzę ci pójść- powiedział tym samym tonem.
-Jak długo zamierzasz to robić?-spytałam zmieniając temat
-Niby co?- zdziwił się, ale na mnie nie spojrzał.
-To odpychanie od siebie ludzi, którzy chcą ci pomóc
-Gówno, a nie pomóc. Nie wiesz niczego!- krzyknął, a mnie wręcz przeleciały nieprzyjemne dreszcze.
-Właśnie,  że nie. Chcę ci pomóc, przynajmniej spróbować, a ty mnie nie dopuszczasz do siebie. Wiem, że to może być trudne zaufać nieznajomej osobie, ale spróbuj się otworzyć.
-Wkurwiasz mnie!- krzyknął wciąż rozdrażniony. Nie mogłam odpuścić, za daleko już zabrnęłam.
Kucnęłam przed nim i dotknęłam jego totalnie rozczochranych włosów. Delikatnie pogłaskałam go po głowie i splotłam jego dłoń ze swoją. Co mnie zdziwiło, nie odepchnął mnie. Dobry początek…
-Justin- powiedziałam ledwo słyszalnie. Chłopak spojrzał na mnie, a następnie objął mnie ramionami, mocno tuląc do swojego torsu. Moje ręce także go oplotły, a swoją głowę wygodnie ułożyłam na jego ramieniu. Czułam jak jego każdy mięsień ciała się rozluźnia.
-Dziękuję- szepnął mi do ucha. Uśmiechnęłam się i mocniej wtuliłam w jego ciało. Miałam wrażenie, jakby idealnie pasowało do mojego.
-Nie ma za co- w końcu się odezwałam.
-Bo się obawiam- westchnął. Od razu zorientowałam się, że to odpowiedź na moje pytanie
-Czego?
-Że zaufam ci, a ty mnie opuścisz, jak rodzice. – schował swoją twarz w moje włosy.
-Zależy ci na mnie?- zdziwiłam się
-Zależy- odpowiedział po chwili.- a tobie?-zapytał
- A siedziałabym tu z tobą, gdyby nie zależało?- przyznałam.
-Nie wiem. – spojrzałam na jego twarz, na której dostrzegłam smutek. Zdecydowanie nie lubiłam tego jego wyrazu twarz. Już wolałam go widzieć wściekłego, niż smutnego. – Mówił ci już ktoś, że jesteś piękna?
-Tak, ty- zaśmiałam się
- No to mówię to drugi raz.
-Dzięki, to miłe- uśmiechnęłam się lekko. Jego brąz oczy spojrzały na moje usta, a on swoje oblizał. Zaśmiałam się lekko, bo to komicznie wyglądało. Brunet niepewnie zbliżył swoją twarz do mojej. Spojrzał mi w oczy, jakby chciał z nich odczytać odpowiedź przygryzłam lekko dolną wargę, a następnie sama połączyłam nasze usta. Już po krótkiej chwili się od siebie oderwaliśmy. Justin oparł swoje czoło o  moje, a jego oddech był nierówny, tak samo jak mój. Ponownie przyłożył swoje usta do moich, łącząc nas w bardziej namiętnym pocałunku. Przejechał swoim językiem, po mojej dolnej wardze, jakby prosząc się o wejście do mojej buzi. Otworzyłam lekko usta, a on od razu wsunął tam swój język. Już po krótkiej chwili toczyły one ze sobą wręcz bitwę. Coś niesamowitego...
*************************************************************
Hejcia! Oto kolejny rozdział, jak się wam podoba? Jest on w całości poświęcony uczuciom naszych bohaterów... Jak widać, już zaczyna się coś między nimi dziać ;D. Komentujcie, jak mi wyszedł, a ja teraz lecę. ;*

piątek, 15 listopada 2013

Chapter eight



Ze snu zostałam wyrwana a w brutalny sposób. Chłodna woda zmoczyła mnie całkowicie.
-Co do kurwy!- krzyknęłam gwałtownie otwierając oczy.
-Mała pobudka- zaśmiał się brunet, którego już widziałam.
-Pierdol się- prychnęłam.
-Z tobą mogę-zaśmiał się.
-Nie denerwuj mnie- zmarszczyłam brwi.
-A no tak, ty tylko z Jusem.
-Poprzez denerwowanie rozumiem i to- ostrzegłam go.
-Cokolwiek- wzruszył ramionami.
-Nie masz nic lepszego do roboty?-spytałam go
-Nie, bo nikogo nie ma- oznajmił siadając na łóżku. – Trzeba to posprzątać- skrzywił się
-A Jazmyn?
-W szkole.
-Dobrze wiedzieć, że chodzi do szkoły
-Jestem Zayn- podał mi dłoń. Popatrzyłam na niego podejrzliwie, ale ostatecznie uścisnęłam ją
-Noemi- przedstawiłam się
-Oryginalne imię
-Wiem.- wyszczerzyłam się
-Tak samo piękne jak właścicielka.
-Słodzisz- zaśmiałam się głupio
-Możliwe.
-Wyjdź, bo chcę się przebrać- wskazałam palcem na drzwi
-Chętnie popatrzę
-Won stąd- powiedziałam groźnie. Chłopak zaśmiał się i wykonał moje polecenie. Szybko ściągnęłam z siebie mokre ubrania i stanęłam przed szafką, gdzie Justin miał swoje koszulki. Otworzyłam szufladę i zaczęłam ją przekopywać. Zamarłam, gdy w moje ręce dostała się broń. To nie była zabawka, ale prawdziwa broń, którą jest się w stanie kogoś zabić. Przełknęłam głośno ślinę, dokładniej ją oglądając. Dopiero wtedy spojrzałam na tego chłopaka z innej strony. Okazał się kimś zupełnie innym niż myślałam. Myślałam, że ma tylko problemy z opanowaniem emocji, ale jak widać ma on na sumieniu coś o wiele gorszego. Co jak zabił on jakiegoś niewinnego człowieka!?Szybko schowałam broń, tam gdzie była i zabrałam pierwszą lepszą koszulkę. Ubrałam biały materiał na swoje ciało . Nie mogłam tego pojąć, czemu akurat mnie spotkała taka kara. Zawsze byłam poukładana, starałam się  dawać jak najlepszy przykład mojej młodszej siostrze. To ja ją pocieszałam po śmierci taty. A teraz nie wiem, czy ją jeszcze zobaczę. Z bratem także miałam rewelacyjne kontakty. Nie byliśmy dla siebie tylko rodzeństwem, ale i najlepszymi przyjaciółmi.
O mało nie dostałam zawału, gdy na dworze usłyszałam głośny huk, jakby czegoś tłoczącego się. Podeszłam szybkim krokiem do okna i widok Justina stojącego z jakimś innym chłopakiem zaciekawił mnie. Schowałam się lekko za ścianę, by nie mógł mnie zobaczyć. Widziałam, że coś krzyczał, ale nie słyszałam co. W pewnym momencie nieznajomy brunet rzucił się na Justina, wymierzając cios w jego brzuch. Jus nawet nie drgnął, tylko zaśmiał się i wymierzył cios prosto w nos chłopaka, który zaraz po tym padł na ziemię, lecz nie na długo. Gdy się podniósł chciał go zaatakować, lecz Justin zrobił bez problemu unik i wykorzystał jego próbę przeciwko niemu, kopiąc go z kolana w brzuch. Brunet nie miał z nim najmniejszych szans, leżał tylko na ziemi zwijając się z bólu. Brązowooki kopnął go jeszcze żebra i wszedł do domu. Oblizałam nerwowo usta i usidłam na łóżku. Wszystko wokół sprawiało, że czułam się tu jak w więzieniu. Drzwi gwałtownie się otworzyły, a następnie zamknęły się z wielkim trzaskiem. Poskoczyłam, a serce podeszło mi do gardła. Justin odwrócił się w stronę drzwi i kopnął w nie z całej siły. Gdybym ja to zrobiła, zapewne miała bym złamaną nogę…
-Co się tak patrzysz- warknął. Przełknęłam wielką gulę, a mój oddech przyśpieszył.
-Ja… przepraszam-wymamrotałam przerażona.
-Wyjdź stąd- rzucił tak zdenerwowany, jakiego go jeszcze nie widziałam.
-Co?-zdziwiłam się.
-Już! Wynocha!- krzyknął. Moje oczy zaczęły piec, ale zamknęłam je, nie pozwalając wypłynąć łzom. Wstałam i szybko go wyminęłam wychodząc z pokoju. Zeszłam na dół i usiadłam na kanapie, podciągając kolana do klatki piersiowej.
-Co tu robisz sama?-spytał Zayn, który usiadł obok mnie.
-Pan zdenerwowany mnie wyrzucił- wywróciłam oczami.
-Dlatego nie ma dziewczyny…- rzucił tajemniczo.
-Ale…
-Justin mi wytłumaczył wszystko, wiem, że to było udawane.- odetchnęłam z ulgą.- Zastanawia mnie, że on nie dostrzega żadnego piękna w życiu i wszystkich odpycha. Nadawałabyś się na jego dziewczynę
-Ja?-wskazałam na siebie zdziwiona, ale i rozbawiona jego stwierdzeniem
-Tak ty. Pasujecie do siebie. Jesteś zadziorna, a  on takie lubi- zaśmiał się. Wywróciłam oczami, ale nic nie powiedziałam. – Po prostu nie wie co traci-wzruszył ramionami. – Jeżeli chcesz zdobyć jego zaufanie, zrób coś.- powiedział tajemniczo, wstał i wyszedł z domu. Przybiłam tzw. < face palma> i głośno westchnęłam. Zerwałam się z kanapy i niepewnym krokiem poszłam schodami na górę. Gdy stanęłam przed jego pokoju ręce zaczęły mi się trząść, a żołądek zaczął nie przyjemnie się przewracać. Szarpnęłam za klamkę i weszłam do środka….
***********************************************************
Mamy rozdział.... ósmy! Co o nim myślicie? Mam nadzieję, że się spodoba ;-). Mam jedno pytanie... Pisać dalej to opowiadanie? ;( Zagląda tu ktoś?... nie chcę pisać sama do siebie, bo nie wiem, czy to opowiadanie jest chociaż trochę, wciągające, interesujące... dobre. Proszę o opinię w tej sprawie ;*

niedziela, 10 listopada 2013

Chapter Seven



Drzwi się otworzyły, a w nich stanął Justin
-Chodź- wypowiedział oschle. Mój  żołądek wręcz wywrócił się. Wstałam powoli z łóżka i podeszłam do drzwi. On je za mną zamknął i pociągnął w stronę schodów. Gdy byliśmy na samym dole uderzył we mnie straszny hałas. W salonie siedzieli chłopaki, których już kojarzyłam, ale był jeden starszy mężczyzna.
-Oooo, to jest ta ślicznotka, o której wspominałeś- wstał z kanapy i podszedł do mnie. Automatycznie cofnęłam się do tyłu, zwiększając przestrzeń między nami.- Boisz się mnie?-spytał cwaniacko. Przełknęłam głośno ślinę, a mój oddech znacznie przyśpieszył, gdy on tak przeszywał mnie wzrokiem. Schowałam się za Justinem, wychylając tylko głowę. Mężczyzna zaśmiał się tylko.
-U mnie będzie ci dobrze-zaśmiał się- Zabieram ją do siebie.- na te słowa Justin wzdrygnął.
-Nie zgadzam się-od razu zaprotestował.
-Wiesz, że nie masz takiego prawa- wyśmiał go
-Ależ mam, kochamy się i nie możesz nas rozdzielić.- że co kurwa? Mógł wymyślić coś lepszego.
-No nie wiem- spojrzał na mnie.
-Justin, proszę cię, nie oddawaj mnie- powiedziałam zrozpaczona, a pojedyncze łzy zaczęły spływać po moich policzkach. Grałam trochę…
-Nie martw się- wtuliłam się w niego, a on mnie także objął i pocałował czubek mojej głowy
-Szkoda, a taka ładna- położył rękę na moim ramieniu, a Justin od razu ją strącił. -
-Pójdziemy już na górę- oznajmił Jus.
-Zostańcie- powiedział znacząco obcy mężczyzna. Brązowooki westchnął tylko i usiadł na kanapie, a następnie poklepał swoje kolana na znak, bym na nich usiadła. Usiadłam dokładnie tak jak chciał i położyłam głowę na jego ramieniu. –Nie mówię tego, ale wy wyglądacie słodko-zaakcentował, a reszta wpadła w śmiech.
-Graj, dobrze nam idzie- powiedział mi do ucha, ledwo słyszalnie. Pokiwałam tylko twierdząco głową. – Jestem głodny, chodź pomożesz mi- pociągnął mnie w stronę kuchni. Gdy do niej weszliśmy zatrzasnął za sobą drzwi i odwrócił się w moją stronę.- Zaufaj mi, rób do czego cię poprowadzę. Znam ich bardzo dobrze i wiem w co uwierzą, a w co nie.- pociągnął mnie w stronę blatu i bez problemu unosząc posadził mnie na nim, stając między moimi nogami. – Trzeba stwarzać pozory- zaśmiał się.
-Ja wiem swoje- także się zaśmiałam.
-Sugerujesz, że na ciebie lecę- uniósł brwi
-Tego nie powiedziałam- uniosłam się żatrotobliwie
-Ale zasugerowałaś- oznajmił.
-Wcale nie- zaśmiałam się.
-A może ty na mnie lecisz- zaproponował- Tak, ty na mnie lecisz- uśmiechnął się cwaniacko
-No to strzeliłeś-wyśmiałam go.
-Ach, zamknij się już- z zaskoczenia pocałował mnie prosto w usta. To było normalnie coś magicznego, poczułam wręcz mrowienie w brzuchu.
-To po to, chcieliście tu przyjść- usłyszałam czyiś głos. Justina nawet się tym nie przejął, ale niechętnie się oderwał.
-Luke, daj spokój i wyjdź- machnął ręką.
-Nie, bo nie mam zamiaru szykować sobie potem posiłki na blacie, na którym przyleciałeś lakę- zaśmiał się. Jus wywrócił oczami i pomógł mi zejść z mebla. Wziął z lodówki kawałek i pizzy, a następnie chwycił mnie za rękę i wyprowadził z pomieszczenia.
-Pa chłopaki- rzucił przechodząc przez salon. Zaprowadził nas do swojego pokoju, gdzie od razu zdjął z siebie ubrania i położył się do łóżka. Zrobiłam to samo, a on mocno mnie do siebie przytulił i tak zasnęliśmy.
****************************************************
Co o nim myślicie? Moim zdaniem chyba nie jest zły... Komentujcie!