piątek, 15 listopada 2013

Chapter eight



Ze snu zostałam wyrwana a w brutalny sposób. Chłodna woda zmoczyła mnie całkowicie.
-Co do kurwy!- krzyknęłam gwałtownie otwierając oczy.
-Mała pobudka- zaśmiał się brunet, którego już widziałam.
-Pierdol się- prychnęłam.
-Z tobą mogę-zaśmiał się.
-Nie denerwuj mnie- zmarszczyłam brwi.
-A no tak, ty tylko z Jusem.
-Poprzez denerwowanie rozumiem i to- ostrzegłam go.
-Cokolwiek- wzruszył ramionami.
-Nie masz nic lepszego do roboty?-spytałam go
-Nie, bo nikogo nie ma- oznajmił siadając na łóżku. – Trzeba to posprzątać- skrzywił się
-A Jazmyn?
-W szkole.
-Dobrze wiedzieć, że chodzi do szkoły
-Jestem Zayn- podał mi dłoń. Popatrzyłam na niego podejrzliwie, ale ostatecznie uścisnęłam ją
-Noemi- przedstawiłam się
-Oryginalne imię
-Wiem.- wyszczerzyłam się
-Tak samo piękne jak właścicielka.
-Słodzisz- zaśmiałam się głupio
-Możliwe.
-Wyjdź, bo chcę się przebrać- wskazałam palcem na drzwi
-Chętnie popatrzę
-Won stąd- powiedziałam groźnie. Chłopak zaśmiał się i wykonał moje polecenie. Szybko ściągnęłam z siebie mokre ubrania i stanęłam przed szafką, gdzie Justin miał swoje koszulki. Otworzyłam szufladę i zaczęłam ją przekopywać. Zamarłam, gdy w moje ręce dostała się broń. To nie była zabawka, ale prawdziwa broń, którą jest się w stanie kogoś zabić. Przełknęłam głośno ślinę, dokładniej ją oglądając. Dopiero wtedy spojrzałam na tego chłopaka z innej strony. Okazał się kimś zupełnie innym niż myślałam. Myślałam, że ma tylko problemy z opanowaniem emocji, ale jak widać ma on na sumieniu coś o wiele gorszego. Co jak zabił on jakiegoś niewinnego człowieka!?Szybko schowałam broń, tam gdzie była i zabrałam pierwszą lepszą koszulkę. Ubrałam biały materiał na swoje ciało . Nie mogłam tego pojąć, czemu akurat mnie spotkała taka kara. Zawsze byłam poukładana, starałam się  dawać jak najlepszy przykład mojej młodszej siostrze. To ja ją pocieszałam po śmierci taty. A teraz nie wiem, czy ją jeszcze zobaczę. Z bratem także miałam rewelacyjne kontakty. Nie byliśmy dla siebie tylko rodzeństwem, ale i najlepszymi przyjaciółmi.
O mało nie dostałam zawału, gdy na dworze usłyszałam głośny huk, jakby czegoś tłoczącego się. Podeszłam szybkim krokiem do okna i widok Justina stojącego z jakimś innym chłopakiem zaciekawił mnie. Schowałam się lekko za ścianę, by nie mógł mnie zobaczyć. Widziałam, że coś krzyczał, ale nie słyszałam co. W pewnym momencie nieznajomy brunet rzucił się na Justina, wymierzając cios w jego brzuch. Jus nawet nie drgnął, tylko zaśmiał się i wymierzył cios prosto w nos chłopaka, który zaraz po tym padł na ziemię, lecz nie na długo. Gdy się podniósł chciał go zaatakować, lecz Justin zrobił bez problemu unik i wykorzystał jego próbę przeciwko niemu, kopiąc go z kolana w brzuch. Brunet nie miał z nim najmniejszych szans, leżał tylko na ziemi zwijając się z bólu. Brązowooki kopnął go jeszcze żebra i wszedł do domu. Oblizałam nerwowo usta i usidłam na łóżku. Wszystko wokół sprawiało, że czułam się tu jak w więzieniu. Drzwi gwałtownie się otworzyły, a następnie zamknęły się z wielkim trzaskiem. Poskoczyłam, a serce podeszło mi do gardła. Justin odwrócił się w stronę drzwi i kopnął w nie z całej siły. Gdybym ja to zrobiła, zapewne miała bym złamaną nogę…
-Co się tak patrzysz- warknął. Przełknęłam wielką gulę, a mój oddech przyśpieszył.
-Ja… przepraszam-wymamrotałam przerażona.
-Wyjdź stąd- rzucił tak zdenerwowany, jakiego go jeszcze nie widziałam.
-Co?-zdziwiłam się.
-Już! Wynocha!- krzyknął. Moje oczy zaczęły piec, ale zamknęłam je, nie pozwalając wypłynąć łzom. Wstałam i szybko go wyminęłam wychodząc z pokoju. Zeszłam na dół i usiadłam na kanapie, podciągając kolana do klatki piersiowej.
-Co tu robisz sama?-spytał Zayn, który usiadł obok mnie.
-Pan zdenerwowany mnie wyrzucił- wywróciłam oczami.
-Dlatego nie ma dziewczyny…- rzucił tajemniczo.
-Ale…
-Justin mi wytłumaczył wszystko, wiem, że to było udawane.- odetchnęłam z ulgą.- Zastanawia mnie, że on nie dostrzega żadnego piękna w życiu i wszystkich odpycha. Nadawałabyś się na jego dziewczynę
-Ja?-wskazałam na siebie zdziwiona, ale i rozbawiona jego stwierdzeniem
-Tak ty. Pasujecie do siebie. Jesteś zadziorna, a  on takie lubi- zaśmiał się. Wywróciłam oczami, ale nic nie powiedziałam. – Po prostu nie wie co traci-wzruszył ramionami. – Jeżeli chcesz zdobyć jego zaufanie, zrób coś.- powiedział tajemniczo, wstał i wyszedł z domu. Przybiłam tzw. < face palma> i głośno westchnęłam. Zerwałam się z kanapy i niepewnym krokiem poszłam schodami na górę. Gdy stanęłam przed jego pokoju ręce zaczęły mi się trząść, a żołądek zaczął nie przyjemnie się przewracać. Szarpnęłam za klamkę i weszłam do środka….
***********************************************************
Mamy rozdział.... ósmy! Co o nim myślicie? Mam nadzieję, że się spodoba ;-). Mam jedno pytanie... Pisać dalej to opowiadanie? ;( Zagląda tu ktoś?... nie chcę pisać sama do siebie, bo nie wiem, czy to opowiadanie jest chociaż trochę, wciągające, interesujące... dobre. Proszę o opinię w tej sprawie ;*

3 komentarze:

  1. Tak zagląda!Opowiadanie jest wciągające i bardzo dobre!Nie poddawaj się!!!

    OdpowiedzUsuń
  2. CZYTAM!!! znacyz wchodze tu codziennie.. bo moze jednak cos dodasz.. i JEST!!! czekam niecierliwie na nastepny ;**

    OdpowiedzUsuń
  3. CO sie stanie ;oo szybko!

    OdpowiedzUsuń