środa, 30 października 2013

Chapter Four



Drzwi się otworzyły, a w nich stanęła uśmiechnięta  Jazmyn
-Chodź
-Wolę nie ryzykować- podrapała się po głowie.
-Nie masz czym, chodź- pociągnęła mnie gdzieś. Weszłyśmy do pokoju, który musiał należeć do niej. Mogłam to wywnioskować po różowo- białych ścianach. Podeszła do szafy i wyciągnęła szare spodnie z dresu i białą koszulkę. – Idź się wykąpać- pokazała na drzwi w pokoju. Weszłam do łazienki i w bardzo szybkim tempie się umyłam, a następnie ubrałam w rzeczy, które mi dała.
-Dzięki- wymamrotałam, gdy ponownie znalazłam się w jej pokoju.
-Nie ma za co. Jesteś głodna?-spytała wyraźnie zmartwiona
-Jak cholera- przyznałam
-No to na co czekamy?- wzruszyłam ramionami. Zeszłam niepewnie za nią na dół i jak mnie mam dziewczyna skierowała się do kuchni. Wyciągnęła z lodówki kawałek pizzy i podała mi go.
-Dzięki- wzięłam go od niej i z prędkością światła zjadłam.
-O kogo my tu mamy, ale laleczka- odwróciłam się, a moje oczy napotkały wysokiego i dobrze zbudowanego blondyna o ciemnych oczach. Podszedł do mnie i stanął naprzeciwko. Przełknęłam głośno ślinę i przykucnęłam chowając głowę między kolanami i przykrywając ją rękami.
-Mike, czemu ją tak straszysz? -westchnęła Jazmyn.
-Nie chciałem przestraszyć, ale widzę, że poznała już Justina- zaśmiał się.
-Won stąd- rozkazała, a on wyszedł.- Już dobrze- pogładziła mnie po plecach. Ostrożnie wstałam i rozejrzałam się po pomieszczeniu. – Poszedł- westchnęła i złapała mnie za rękę ciągnąc ponownie po schodach na górę. Weszłyśmy do jej pokoju i usiadłyśmy na łóżku.
-Czemu tu jestem?-spytałam po chwili ciszy
-Też się nad tym zastanawiam- przyznała- Mój brat potrzebuje czyjejś miłości, ale nie dopuszcza do siebie tej myśli. Zgrywa twardziela, ale tak naprawdę cierpi po śmierci…- tu się zatrzymała, zakrywając usta ręką- Nie powinnam tego mówić
-Jeżeli chcesz, wyrzuć to z siebie, jestem dość dobrym słuchaczem- wzruszyłam ramionami.
-Ehh… 3 lata temu zginęli nasi rodzice. Justin przeżył to najbardziej. Od tego czasu każdy zgrywa takiego nieugiętego, ale wciąż cierpimy- spuściła głowę i zauważyłam , że wypłynęła łza.
-Wiem jak to jest- westchnęłam- Gdy miałam 14 lat mój tata umarł na raka płuc.
-A mama?
-Nigdy jej nie poznałam. Tata mi opowiadał, że zaraz po urodzeniu mnie chciała oddać mnie do adopcji, ale on się nie zgodził i wychował mnie sam
-To w czymś jesteśmy podobni-zaśmiała się przez łzy, których wcześniej nie zauważyłam.
-Może to dziwnie zabrzmi, ale znam cię jeden dzień i już traktuję jak przyjaciółkę
-Cieszę się. Opowiedz mi coś o sobie
-Cóż, moje imię już znasz- zaśmiałam się- Moje nazwisko to Cambel, mam ciut ponad 19 lat, gram w piłkę nożna, mam starszego brata i młodszą siostrę.
-Muszę ich kiedyś poznać- wyszczerzyła się
-Tak, na pewno, by cię polubili.
-Oni wszyscy są tacy przerażający?-spytałam
-Jeżeli ich poznasz, to nie , tylko Scott jest szurnięty i na niego uważaj.
-Zapamiętam- zaśmiałyśmy się.
-Jak to się stało, że oni na ciebie trafili?-spytała wyraźnie ciekawa
-Jak już ci mówiłam, wracałam z treningu i drogą powrotną ich spotkałam. Zastanawiam się, czy gdybym nie uciekała, czy wpakowałabym się w takie coś
-Nie odpowiem ci na to pytanie- przyznała, a ja strzeliłam tzw. <face palma>.
-Gdzie ty byłaś całe moje życie?-spytałam uśmiechając się
-Mogłabym powiedzieć to samo. –zaśmiałyśmy się.
-Jestem zmęczona- skrzywiłam się.
-To idź się położyć droga wolna
-Dzięki, do jutra- pomachałam jej i wyszłam. Od razu weszłam do pokoju Justina. Runęłam na łóżko i przykryłam się szczelnie kołdrą, która pachniała tymi samymi perfumami co on. Na marginesie, były zajebiste! Pomijając to, że był takim skurwysynem, to mogła bym z nim poflirtować.
Zacisnęłam mocno oczy, odganiając od siebie przemyślenia o tym dupku i przewróciłam się na drugi bok. Wtuliłam się w jego poduszkę, a sama nie wiem po co… I tak go nienawidziłam, a chciałam być bliżej? Może sprawia to ta chęć dowiedzenia się o nim czegoś więcej? Może sprawiła to ta historia, opowiedziana przez Jazmyn. Nie wiem, ale wiem, że miałam o nim nie myśleć. Mocniej wtulając się w jego pościel zatopiłam się w wyczekiwanym śnie .
*************************************************************
Ta da! Oto jest rozdział czwarty. Miałam go dodać w sobotę, ale postanowiłam zrobić małą niespodziankę, z okazji 100 wyświetleń bloga ^^. Dziękuję wam za to ;* A co do rozdziału, mało tam Justina, ale jest dużo Jazmyn. Jak myślicie, dodać zakładkę z bohaterami? Czy nie trzeba?

2 komentarze:

  1. DAJ TĘ ZAKŁADKĘ! Rozdział super jak zwykle ;) Z niecierpliwością czekam na kolejny rozdział <3

    OdpowiedzUsuń
  2. Świetny blog :)
    Fajnie się to wszystko czyta :)
    Na pewno nie raz tu zajrzę :)
    Pozdawiam serdecznie i zapraszam na mojego bloga :)

    http://wlacz-pozytywne-myslenie.blogspot.com/2013/11/witamina-c.html

    OdpowiedzUsuń