poniedziałek, 6 stycznia 2014

Chapter Seventeen



Po tym jak wyprowadzili mnie z domu na oczach biednej Noemi, od razu wepchnęli do swojego wozu. Droga na komisariat niezmiernie się dłużyła. Pominę fakt, że nawet nie wiedziałem o co jestem oskarżony. Mogę się założyć, że to sprawka Mikea i Scotta. Przysięgam, że skopię im tyłki jak ich zobaczę, może wtedy wreszcie nauczą się, że mózg po coś jest w ich głowach.
Jeden z gliniarzy otworzył mi drzwi i wytaszczył z pojazdu. Od razu wprowadzili mnie do budynku. Wszystkie tam ściany były szare i brudne. Usiadłem na krześle w jednym z pokoi i czekałam, aż któryś z nich raczy tu przyjść. Chwilę później wielkie metalowe drzwi się otworzyły, a do środka zostali wprowadzeni Mike i Scott.
-Jesteście tak tępi, czy się tacy robicie?!-krzyknąłem do nich od razu
-Zamknij się Bieber- warknął dobrze zbudowany policjant. –Gadać, jak zamordowaliście Grega Smitha?
-No jak normalnie-zaśmiał się Scott.
-Zaraz, zaraz ja w tym udziału nie brałem – obroniłem się
-Doprawdy panie Bieber? Mamy inne informacje. Będziecie gadać, czy nie? Zaznaczę, że jeżeli przyznacie się do popełnienia zbrodni, kara może być łagodniejsza- odparł z kamienną twarzą. Nie zamierzałem się odzywać, nie mogą mnie zamknąć za coś czego nie zrobiłem. Do cholery, pierwszy raz nie zrobiłem tego co mi się zarzuca!- Dobrze, w takim razie jesteście aresztowani minimum do rozprawy. – oznajmił nam i na chwilkę wyszedł
-O co do kurwy chodzi?-warknąłem na moich „ przyjaciół”. Żaden z nich nie odpowiedział mi, co mnie niezmiernie zirytowało. Zacisnąłem mocno  szczękę, co zawsze robię, gdy jestem wściekły. Do pomieszczenia weszło trzech policjantów i zabrało nas. Szliśmy długim, wąskim korytarzem, który zdawał się mieć nieskończoną długość. Mężczyzna otworzyć wielkie żelazne drzwi i weszliśmy do dużego pomieszczenia, w którym było 10 małych celi. Zostałem wepchnięty do jeden z nich, po tym jak zdjęli kajdanki z moich nadgarstków. Chwyciłem się żelaznych krat i zacząłem, wkładając w to maksimum siły, trząść mini. Miałem tą głupią nadzieję, że się otworzą, chociaż wiedziałem coś innego. Kilka minut później zmęczyłem się i usiadłem na „łóżku” zacisnąłem mocno powieki, a przed  oczami od razu pojawiła mi się Noemi. Jej piękny uśmiech, który widziałem tylko małą ilość razy. Ale także jej łzy, których było o wiele więcej. Nie rozumiałem, jak wtedy mogłem sprawiać jej takie przykrości i krzywdy. Podrapałem się po głowie, a następnie położyłem na niewygodny materac.
-Bieber- usłyszałem głos Scotta
-Czego?-warknąłem
-Jak tam twoja mała dziwka- zaśmiał się. Wiedział, że wkurzy mnie to do maksimum.
-Nie waż się tak o niej tak mówić – od razu odkrzyknąłem mu.
-A co nasz Justinek zakochał się?-zaszydził ze mnie. Nie odpowiedziałem mu, ponieważ sam nie mogłem odpowiedzieć na to pytanie. Nie mogłem się w niej zakochać, to było takie… takie niestosowne. Ja jestem oskarżony o morderstwo, a ona porządną, poukładaną dziewczyną. Nie…
*******************************************
Oto rozdział siedemnasty! Napisałam go na życzenie Tiny Drug jak ci się podoba?

3 komentarze: